poniedziałek, 26 grudnia 2011

Święta, święta...

Święta, święta i po świętach. Bardzo lubie to stwierdzenie. Ono najlepiej oddaje bezsens zabiegania ludzi przed świętami. 3 dni i koniec. W tym roku wyjątkowo moje święta były mało odczuwalne, mimo tego, że próbowałam wprowadzić sztuczną aurę świąteczną czy to drzewkiem czy lampkami. Na nic się to zdało jak nie ma śniegu. No ale cóż, mówi się trudno.


Żeby nie zmarnować wolnego czasu jaki przyniosły święta postanowiłam dokończyć w końcu moją narzutę na łóżko z racji tego, że od Mikołaja dostałam dwie różowe poduszki do kompletu ;) Także trzeba było się wziąć w garść i dokończyć to co się zaczęło. 

Tak wygląda efekt końcowy:



Tu załapał się mój latający pies, który leciał obszczekać wszystkich. ;)
Łóżko nie jest ustawione w docelowym miejscu. Wszystko jest przechodnie. Po Nowym Roku nowe mebelki a w późniejszym czasie wymiana wykładziny na panele.


PS Zagłówek, czy jak kto woli wezgłowie robiłam sama. :)

1 komentarz: